Jak można wątpić, że JESTEŚ… Lednica 2016
Życie pokazuje, że można. Przynajmniej moje to objawia… W naszych codziennych troskach, problemach, zadaniach, obowiązkach pojawia się ta wątpliwość. Szczególnie wtedy, kiedy jestem sama, nie mam kogoś obok siebie, chociażby jednej bratniej duszy, z którą tworzę wspólnotę.
W minioną sobotę nie miałam żadnych wątpliwości, że JESTEŚ! Tak, Boże, czułam, że tam JESTEŚ, choć poranek nie napełniał mojego serca tą ufnością. Wręcz przeciwnie — pojawiał się we mnie duży niepokój, strach, wątpliwości, które zostały tak nagle rozwiane w sobotnie popołudnie, kiedy to mogłam, mogliśmy w 60-tysięcznej wspólnocie młodych ludzi doświadczyć Twojej Miłości na XX Spotkaniu Młodych Lednica 2000. To młody, pełen energii, siły, zapału, wigoru Kościół młodych, którzy przybyli tam, aby się spotkać z drugim człowiekiem, by stanąć w prawdzie, by odpowiedzieć sobie na pytanie, jak jest tu i teraz, jaka jest moja teraźniejszość… z dala od codziennych trosk, obowiązków, domu, rodziny. By spotkać się ze swoim sercem, prawdą, duszą, z samym sobą w Twojej obecności. Bo jak mawiał Jan Paweł II, ten który tak bardzo nas kochał, że „Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne. Tylko dziś jest twoje”.
Dokładnie w samo południe, kiedy dzwony wołały na Anioł Pański, my z modlitwą na ustach ruszaliśmy sprzed kościoła MBKM w grupie 25 osobowej wraz z ks. Piotrem na czele na Lednickie pola. Już sam początek, słowo i zadania, jakie Ksiądz jasno określił, pokazały, że oprócz wspólnej zabawy czeka nas ciężka praca nad sobą. I tak też było. Po dotarciu na miejsce i ulokowaniu się w sektorze przy drodze trzeciego tysiąclecia mogliśmy doświadczyć Bożego Miłosierdzia, które spływało z nieba poprzez sakrament pojednania. Całe pole, gdzie w niewielkich odległościach stali kapłani słuchający spowiedzi i dający rozgrzeszenie. I nagle nad nami zebrały się chmury, potężne chmury i przyszła burza z ogromną ulewą, a dla nas stojących tam w skupieniu, z koronką Bożego Miłosierdzia na ustach był to czytelny znak obmycia nas z grzechu i doświadczenia sakramentu chrztu świętego.
Eucharystia. Punkt kulminacyjny tego spotkania. W koncelebrze kilka tysięcy kapłanów, idących w 8 rzędach, jeden za drugim, nie widząc końca procesji, którzy wpatrzeni w niebo, z błyskiem w oku i z uśmiechem na ustach kroczyli do ołtarza, by tam wraz z głową Kościoła Polskiego, Prymasem Polski i przybyłymi biskupami wołać do Boga za nami. To był przepiękny widok, którego nie jestem w stanie opisać… No i słowa skierowane w czasie homilii przez bp. Dajczaka do nas, tak, do nas, młodych ludzi, w sposób zrozumiały, jasny, czytelny już na samym początku odwoływały się do mądrości św. Jana Pawła II, że „Lednica jest dzisiaj, nie jutro. Dzisiaj jestem rolą. Jutro będę kimś innym, jeśli to jutro będzie, a że nie musi być, pokazuje grób tego, przez którego Bóg Lednicę stworzył. I nie chodzi o jakieś prymitywne straszenie. Byłoby to niemądre. Chodzi o to, że Bóg nam dał dzisiaj”. Przestrzegł nas, że można słuchać, ale nie słyszeć, nawet będąc tu na Lednicy. A jeśli nie słyszymy, to i niewyraźnie mówimy, dlatego potrzeba nam cierpliwego, uważanego wsłuchania się w Słowo Boże. „Słowo Boże nie jest informacją. To nie jest Biblia na półkę. To nie jest gadżet. Tylko to słowo jest faktycznie usłyszane, które wydaje owoce”. Wszyscy w ciszy i ogromnym skupieniu pochłanialiśmy słowa
bp. Dajczaka, pragnąc jak najwięcej zapamiętać. Ta cisza była tak bardzo wymowna, odczuwalna, że słychać było przepiękny śpiew ptaszka, fruwającego nad nami. Uderzyło mnie osobiste świadectwo biskupa, kiedy to wspomniał o bierzmowanym chłopcu, który podzielił się swoim jedynym posiłkiem, bułką, oddając ją pijanemu człowiekowi. Zachęcał nas w ten sposób, by nie poprzestawać na deklaracjach, by pomagać innym, nie robiąc przy tym szumu, ale wręcz przeciwnie – w cichości swojego serca, bo Jezusowi o to właśnie chodzi. „Rok Miłosierdzia. Tyle gadamy. A ty bądź miłosierny i idź z tym w dzień. Niech twój język nie krzywdzi, niech twoje ręce będą pomocne. Idź! Wystarczy!”
A na sam koniec zaskoczyła nas prośba bp. Dajczaka, kiedy to kazał nam wyjąć otrzymane przy wejściu na Pola Lednickie Pisma Święte, długopis i otworzyć pierwszą stronę. A na niej napisać: „Twój sługa / Twoja służebnica słucha” i podpisać się swoim imieniem, w ten sposób dając nam konkretne zadanie, by sięgać po nie każdego dnia i uważnie czytać, zdanie po zdaniu, bo wtedy zacznie się życie, zacznie się nasze AMEN. I ta niewymowna, a tak bardzo znacząca cisza, która nastała, była dopełnieniem wszystkiego, co usłyszeliśmy.
Osobiście przeżyłam jeszcze jeden moment w czasie Eucharystii, który objawił mi pragnienie obecności Chrystusa we mnie, w otaczającej mnie wspólnocie. Kilka tysięcy młodych ludzi. Moment Komunii, kiedy to nie widać jeszcze kapłana z Najświętszym Sakramentem, a wszyscy się nagle zrywają i podbiegają do barierek, by móc Go przyjąć, bo pojawia się obawa, czy zdążę, czy starczy Go dla mnie, czy On chce przyjść do mego serca… I we mnie te pytania się pojawiły, szukając wzrokiem, gdzie będzie najbliżej, najszybciej dojść, kiedy już wrócą Ci, co tak mocno wyrwali. To było mocne doświadczenie, jak bardzo pragniemy Boga w naszych sercach, bo tylko z Nim i w Nim czujemy się bezpiecznie. No i potem to wyśpiewane, wytańczone uwielbienie… Nasza wdzięczność była nie do opisania. Nikomu nie pozwolono, by stał jak słup soli, zupełnie się nie ruszając. Każdy, naprawdę każdy: mały, duży, siostra, ksiądz śpiewał, tańczył i skakał, radując się w ten sposób.
Po tych uniesieniach duchowych nastąpiła część II – światła i mocne świętowanie jubileuszu 800-lecia Zakonu Dominikanów. A po niej część III, jubileuszowa, XX-lecia Spotkań Lednickich, która rozpoczęła się od słowa Ojca Świętego Franciszka, który powiedział „Jest to wasze potwierdzenie osobistego oddania się Chrystusowi, które wasi przodkowie przyjęli wraz z chrztem 1050 lat temu. Na wzór Maryi, której życie całe było przeniknięte chwałą Bożą. W Duchu Świętym codziennie powtarzajcie wasze AMEN – niech tak się stanie. Wspomnienie ojca Jana, inicjatora waszych spotkań, który stanął już przed Panem, niech Was inspiruje na drogach wiary. Z serca błogosławię wam i waszym pasterzom. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”. I po tych słowach udaliśmy się w drogę powrotną ze swoim zmęczeniem, zamykającymi się oczami i wdzięcznością w sercu za możliwość bycia w tym miejscu i ze słowem AMEN na ustach.
A co po Lednicy? Odpowiedź jest jedna: Światowe Dni Młodzieży w Krakowie! Tak jak na spotkaniu w Lednicy nie zabrakło ŚDM-owych akcentów (flagi z różnych zakątków świata wraz z ich mieszkańcami), tak na ŚDM nie zabraknie tej radości i tego entuzjazmu, które tutaj przeżyliśmy. To był przedsmak tego, co za niespełna 50 dni czeka nas w Krakowie, gdzie będzie nas 30 razy więcej niż na Polach Lednickich.
I jeszcze jedna myśl, dla mnie równie ważna jak powyższe… Przed spotkaniem zastanawiałam się, chyba jak i wiele innych osób, jak będzie wyglądała Lednica bez ojca Jana Góry. Nim się rozpoczęła, udaliśmy się do jego grobu, tak jak wielu innych pielgrzymów, i już tam wtedy zrozumiałam, że nie mam już żadnych wątpliwości. Ojciec Góra zostawił po sobie wyraźny ślad, ludzi, wspaniałe dzieło, które jest tak mocno osadzone, że przetrwa wszystkie burze, wielkie źródło radości ludzi młodych, spragnionych Chrystusa. Zostawił po sobie nie tylko największy kościół pod gołym niebem, ale pokolenie młodzieży, która cieszy się swoją wiarą i nie wstydzi się tego pokazać. Wbrew wielu obawom i pozorom, spotkanie na Lednicy nie straciło na zainteresowaniu po jego śmierci.
Zapraszamy do galerii zdjęć: http://www.lednica2000.pl/zdjecia-live-4-06-2016/