Martyriowe

wydarzenia

Góry martyriowe

25 sierpnia 2019 r. Długo wyczekiwany, wytęskniony dzień. Słoneczne przedpołudnie, młodzi ludzie, dobre humory, duże bagaże. Spotykamy się na dworcu Bydgoszcz Wschód, by o 11:30 wyruszyć. Kierunek – Zakopane!

Na miejscu będziemy dopiero wieczorem, więc w pociągu nie marnujemy czasu. Pożytkujemy go według uznania na sen, lekturę, przemyślenia, podziwianie polskich miast i wsi oraz na niekończące się żarty i opowieści. Budujemy wspólnotę. W takiej atmosferze wielogodzinna podróż to zaledwie chwila.

Pierwszy dzień – ostatnie wyzwanie. Doprowadzić karawanę na miejsce zakwaterowania! Misja zakończona sukcesem. Trafiamy do przytulnych, kilkuosobowych pokoików i planujemy pierwszy dzień na szlaku.

Zaczynamy ambitnie wyprawą na Kościelec. Większość z nas dociera na sam wierzchołek. Dla zwolenników teorii, że szczyty lepiej obserwować z pewnej odległości przygotowaliśmy jednak także alternatywną trasę z nieco wcześniejszym zejściem. Po takim przetarciu żaden szlak nie mógł być nam straszny.

Kolejny dzień – kolejne wyzwanie. Idziemy na Grzesia i dalej na Rakoń. Trzech śmiałków atakuje jeszcze Wołowiec. Reszta schodzi w dół za drugim z wymienionych szczytów.

Według pierwotnych założeń środa miała być dla nas dniem przerwy od górskich zmagań. Kolejna wieczorna analiza przynosi zmianę rozstrzygnięcia. Prognozy pogody, ocena sił, głosowanie, decyzja: idziemy na Rysy!

Wstajemy bardzo wcześnie, tak naprawdę w nocy. Już o godzinie 4:30 udajemy się w drogę pod Morskie Oko i Czarny Staw – punkt docelowy dla kilkorga uczestników wyprawy. Większość idzie jednak dalej w kierunku najwyższego punktu w Polsce. Podejście niełatwe, ale za to wyjątkowo malownicze. Zdobycie szczytu, kilka zdjęć, mały oddech… Droga w dół i chwilę później, niestety, załamanie pogody. Spotyka nas burza. Na szczęście wszystkim bezpiecznie udaje się zejść do schroniska nad Morskim Okiem, gdzie ogrzewamy się i nabieramy sił przed dalszą podróżą.

Następnie już w słońcu docieramy do miejsca naszego zakwaterowania.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Czwartek został ustanowiony oficjalnie dniem przeznaczonym na odpoczynek, drobne zakupy, krótkie spacery. Dużym zainteresowaniem cieszyły się miejscowe termy. Znaleźli się jednak i tacy, którzy także tego dnia wyszli w góry.

W końcu piątek – ostatni dzień naszych pieszych wędrówek. Tym razem nieco lżej. Przez Gęsią Szyję do przepięknego Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach, gdzie wzięliśmy udział w Mszy Świętej, po której powoli zaczynaliśmy żegnać się z Tatrami. Wieczorny pociąg, całonocna podróż i koniec z pewnością jednego z niezapomnianych martyriowych wyjazdów.

Niesamowity czas… Wspaniała atmosfera. Mocne słowa, ale z pewnością to nie przesada. Wspólnie przygotowywane posiłki, czas spędzony w gronie życzliwych, uśmiechniętych osób. Codzienna Eucharystia i modlitwa na szlaku. Tak buduje się wspólnotę.

Jeśli czytasz te słowa, a masz wątpliwości, czy powinieneś do nas dołączyć, to nie wahaj się dłużej. Czekamy na Ciebie! Nie pożałujesz… My tymczasem, umocnieni, wracamy do swoich bieżących spraw i codziennych zadań. Szczęść Boże!